Nie robię nic. Chwalę nudę. Ładuję akumulatory. Staję się lepszym managerem

To taka moja afirmacja na dzisiejszy artykuł. 

Wyszukiwanie w Google  z kwietnia 2022:

  • Time management 5 mld wyświetleń vs wellbeing 3,2 mld wyświetleń

  • Efektywność pracy 19 mln wyświetleń

  • Wydajność pracy 24 mln wyświetleń

  • A „odpoczynek” - 8 mln wyświetleń


Na chybił trafił wpisywałam hasła w wyszukiwarce, by zobaczyć proporcje. Zrobiłam to po przeczytaniu cytatu Andrew Taggart (Andrew Taggart, Life Hacks are part of a 200-year old movement to destroy your Humanity, Quartz, 23 stycznia 2018), umieszczonego w książce „Nie rób nic”. 

Brzmiał on następująco:

Dążenie do maksymalnej produktywności przypomina obecnie religię pełną głosicieli (różnych guru organizacji czasu, specjalistów od porad ułatwiających życie, coachów produktywności, medialnych ekspertów od zarządzania), rozmaitych nauk (aplikacji, narzędzi, podejść, metod, przypomnień, nowych projektów stanowisk pracy, form dyscypliny) i milionów ochoczych aspirantów (pierwszych adeptów, uczestników warsztatów, świadków, wyznawców). Jeśli wyszukamy hasło „how to be more productive”, otrzymamy obecnie 40 900 000 wyników.

Zaczęłam sprawdzać. Co mi to przyniosło? 

Refleksję, że sami sobie dokręcamy śrubę. Że w większości zestawień gdzie na jednym końcu kontinuum jest „zapieprz” a na drugim „lenistwo”, my jako gatunek fiksujemy się bardziej na „zapieprzu”. 

Narzekamy na pracę, pracodawcę, systemy, cele, przemęczenie, zdemotywowanie, obowiązki i inne, ale sami wrzucamy sobie coraz więcej do kalendarza - wypełniając go po brzegi. 

Faktycznie jakbyśmy żyli w epoce, gdzie nie wypada mówić „nie mam za bardzo nic do roboty, leniuchuję”. Jakby nie wypadało mówić „nudzę się”. 

Po świątecznym obiedzie poszłam ze starymi przyjaciółkami na spacer i rozmawiałyśmy sobie o niezdrowych przekąskach. Powiedziałam, że ja najczęściej takowe konsumuje jak mi się nudzi. Koleżanka na mnie naskoczyła teatralnie wypowiadając słowo „nudzi?”, to się zapisz do szkoły to nie będzie Ci się nudzić. 

A od kiedy nuda stała się zła? I co w tym złego, że czasem się ponudzimy?

Po lekturze książki Celeste Headlee „Nie rób nic. Jak zerwać z przepracowaniem i zacząć żyć” uświadomiłam sobie, że nuda stała się złem, odkąd upowszechniono maszynę parową…

Książka początkowo wydała mi się amerykańskim pseudo poradnikiem, rodem ze stadniny bieda coachów. Ale zaczęłam go słuchać jako audiobooka na początku 2021 roku. Po wysłuchaniu 30 minut ściągnęłam wersję ebook’ową, bo się okazało, że dość ciekawe i warto wracać do pewnych myśli. A niektóre przydadzą się jako argumenty w dyskusji lub materiał szkoleniowy. 

Aż pewnego dnia zobaczyłam wersję drukowaną z rysunkiem kota zwiniętego w kłębek na okładce i nie mogłam się powstrzymać od tego by kupić ją w papierze. 

Dlaczego? Jakieś dziesięć lat temu mówiłam mojej przyjaciółce, że trzeba żyć jak kot, który cały dzień leży, śpi i wypoczywa. Ładuje akumulatory na robienie tego co jest dla niego najważniejsze. Taka moja strategia kota. Maksymalizacja energii na to co najistotniejsze. 

Czego można się dowiedzieć z książki? Cudowne porady? Jakieś pewnie się znajdą, ale to nie jest celem książki. Celeste Headlee zgrabnie opisała całe podłoże historyczno, socjologiczno, psychologiczne, które spowodowało, że kulturowo teraz dobrze jest „zapierdzielać” i budować wizerunek wiecznego bussy.

Wiedza i świadomość jak czasem przypadek, czasami wizja jednego człowieka, a czasami jeden wynalazek spowodował, że dziś częściej szukamy w Google „wydajność pracy” niż „odpoczynek”, może coś zmienić. 

A wiecie, że świadomość czegoś już jest pierwszym krokiem do zmiany? 

Przeczytajcie i podumajcie jak „mądre lenistwo”, „mądra nuda” może Wam pomóc stać się lepszymi managerami, czyli takimi, którzy maksymalizują energię swoją i swojego zespołu, na to co faktycznie ma znaczenie. 

Previous
Previous

Zmiany w zawieraniu umów na czas próbny oraz na czas określony

Next
Next

Kolorowe kłamstwa? Czyli dlaczego i jak kłamiemy