Mniej, ale lepiej - Esencjalista
Bardzo długo się zastanawiałam i szukałam, jaką pozycję książkową polecić w temacie poszukiwania efektywności w organizacji. Wyciągnęłam sterty książek, jakie przeczytałam z tego obszaru, ale żadna do mnie nie mówiła, żadna nie wydała się tą właściwą. Aż mój wzrok spoczął na pozycji w języku angielskim, jaką przeczytałam kilka miesięcy temu.
To było TO.
Esencjalista. Mniej, ale lepiej - McKeown Greg
Poszukiwanie efektywności w życiu osobistym, w zarządzaniu, w organizacji stało się takim horyzontem, który widzimy, ale nigdy nie dosięgniemy. W pogoni za robieniem czegoś lepiej, szybciej, sprawniej często dokładamy sobie kolejną aplikację w komórce, która ma nam uporządkować coś tam. Instalujemy nowe systemowe oprogramowania, które mają nas wyręczyć w pewnych czynnościach, czy też wdrażamy nową metodykę postępowania. O tym właśnie traktowały wszystkie konkurencyjne do Esencjalisty pozycje.
Podsumowując trochę sarkastycznie „jak dokręcić śrubkę i upchać jeszcze więcej w naszym codziennym kalendarzu”.
Esencjalista zaś robi inaczej. Częściej odcina to co zbędne, to co nie jest bezpośrednio związane z celem i co nie jest w zasięgu zasobów esencjalisty. Najzwyczajniej robi mniej, by w efekcie zrobić lepiej i mocniej.
Co do organizacji wniesie ta pozycja książkowa? Może refleksję, że 3/4 rzeczy proceduralnych nie trzeba robić, a może nauczy trafniej dobierać priorytety, może wreszcie nauczyć, by dawać sobie wewnętrzne przyzwolenie do mówienia NIE i niezajmowania się wszystkim, co się pojawia, bo potrafię.
Warto by nauczyła, by zajmować się tym co warto zrobić, a nie można zrobić.
Jest to cudowna lektura dla szefów, od których zależy efektywność organizacji i zespołów.
Zastanówcie się ile w waszych organizacjach jest osób na stanowiskach szefów esencjalistów i nieesencjalistów. Jak ich rozróżnić? Pomoże tabela poniżej
Zabawne jest to, że jak myślę sobie o ludziach i managerach, z jakimi pracowałam, większość z nich się widzi w prawej kolumnie tabelki. A z obserwacji i opinii ich ludzi jednak bliżej im do lewej kolumny. Sama się wielokrotnie złapałam na tym, że chciałabym być esencjalistą, ale nie zawsze to wychodziło. Jednakże wierzę i pracuję na tym, by wkrótce wyszło.
Dlaczego polecam esecjonalistę? Bo cudownie uczy i przypomina o starych maksymach
„Co nagle to po diable”, „Małą łyżeczką też się można najeść”, „Jak coś jest do wszystkiego to jest do niczego”…
Jest jeszcze jeden powód, dla którego wydaje mi się ona strzałem w dziesiątkę i jest to zbieżne z moją filozofią kota „leż i ładuj akumulatory na robienie tego, co ma znaczenie”, a mianowicie poniższy obrazek z książki.
Kierunkuj energię a pojedziesz dalej niż rozpraszając ją.