Mikrozarządzanie od środka – anatomia destrukcyjnego stylu
„To ja najlepiej wiem, jak to zrobić.”
„Wolę wszystko sprawdzić jeszcze raz.”
„Nie mogę pozwolić sobie na błędy.”
Znasz te zdania? Być może je wypowiadasz. A może słyszysz je od swojego przełożonego. Niezależnie od źródła – mogą być pierwszym sygnałem, że w zespole zadomowiło się mikrozarządzanie.
Czyli dokładnie co?
Mikrozarządzanie to styl kierowania oparty na nadmiernej kontroli, braku delegowania i ingerowaniu w szczegóły, które powinny należeć do autonomii pracownika lub zespołu.
Nie jest to dbanie o jakość. To przede wszystkim brak zaufania przebrany za troskę.
Działa jak kurz — niepostrzeżenie osiada na relacjach i sprawia, że zespół przestaje oddychać pełną piersią. Zamiast inicjatywy pojawia się ostrożność. Zamiast zaangażowania widzimy odtwarzanie poleceń.
Mikrozarządzanie co do zasady jest szkodliwe
🔸 Spotkanie statusowe, które zamienia się w przesłuchanie
Lider nie słucha raportów członków zespołu — dopytuje o każdy szczegół, zadaje pytania o logikę decyzji, komentuje wybory, zanim padną. Zamiast poczucia sprawczości, zespół czuje lęk i napięcie. Nikt nie chce się odzywać. Nikt nie chce dawać pomysłów.
🔸 „Przejąłem stery, bo było za wolno”
Zadanie oddane przez lidera trafia z powrotem na jego biurko, bo nie mógł znieść tempa lub stylu pracy innego członka zespołu. Pracownik nie kończy zadania – i przestaje czuć się odpowiedzialny. Szef kończy, bo często szybsza jest ścieżka decyzyjna, co go utwierdza w przekonaniu, że tylko on da radę.
🔸 Poprawianie każdej prezentacji
Każda prezentacja zespołu musi być „dotknięta” ręką lidera – bez względu na jakość. Nie chodzi o strategię, tylko o styl. Zespół szybko przestaje się starać – przecież „i tak to zmieni”. Zdarza się, że lider chce korygować także dokumenty robocze i wytyka błędy w nich.
🔸 Mail do klienta? Pokaż najpierw mnie.
Nawet rutynowe działania wymagają zgody przełożonego. Pracownicy nie mają prawa kontaktować się z partnerami bez jego wiedzy. Decyzyjność? Tylko pozorna. Nie dotyczy to tylko pracowników na początkowym etapie uczenia się lub nowych w organizacji. Dotyczy to wszystkich.
🔸 Feedback? Po co, skoro i tak będzie po mojemu.
Pomysły są wysłuchiwane, ale rzadko realizowane. Z czasem zespół przestaje je zgłaszać. Innowacyjność umiera w ciszy.
🔸 Niepewność wśród liderów średniego szczebla
Menedżerowie zespołów nie podejmują decyzji – czekają na sygnał z góry. Bo za błędy dostaje się nie zespół, lecz oni.
Mikrozarządzanie nie pojawia się nagle. To seria małych zachowań, które razem tworzą środowisko duszące odpowiedzialność, zabijające zaangażowanie, krępujące autonomię.
Skąd się bierze?
Mikrozarządzanie rzadko wynika ze złej woli. Znacznie częściej jest skutkiem lęku, braku zaufania lub nieprzepracowanych wzorców zarządzania. W wielu przypadkach liderzy, którzy mikrozarządzają, awansowali z ról eksperckich i nigdy nie przeszli realnego przygotowania do zarządzania ludźmi. Są przyzwyczajeni do samodzielnej pracy, wysokich standardów i często mają silnie rozwinięty perfekcjonizm. Wierzą, że to właśnie ich szczegółowość i kontrola doprowadziły ich do sukcesu, więc niechętnie oddają odpowiedzialność innym. Dodatkowo dochodzi presja: wyniki, tempo zmian, oczekiwania przełożonych – to wszystko może wzmacniać przekonanie, że tylko pełna kontrola daje gwarancję bezpieczeństwa. W organizacjach, gdzie brakuje jasnych struktur, odpowiedzialności i narzędzi do monitorowania pracy, liderzy mogą czuć się osamotnieni, co tylko pogłębia potrzebę czuwania nad każdym szczegółem. Czasem mikrozarządzanie to także wyuczony wzorzec – powielany po swoich szefach lub traktowany jako „twarde przywództwo”. Niezależnie od źródła, warto zrozumieć, że mikrozarządzanie nie chroni – ono blokuje. I że jego źródła niemal zawsze tkwią nie w zespole, lecz w nas samych.
Autodiagnoza: Czy mikrozarządzasz?
Zaznacz pytania, na które odpowiedź brzmi tak, często lub zawsze.
Czy masz trudność z delegowaniem zadań bez potrzeby późniejszego „dopieprzenia” ich po swojemu?
Czy często sprawdzasz szczegóły, które teoretycznie są już zrobione?
Czy masz wrażenie, że nikt w zespole nie zrobi czegoś „tak dobrze jak Ty”?
Czy czujesz, że bez Twojej obecności zespół się „rozpada”?
Czy często poprawiasz prace innych bez wcześniejszego feedbacku?
Czy trudno Ci pozwolić innym na błędy – nawet jeśli są edukacyjne?
Czy czujesz niepokój, gdy nie masz pełnego wglądu we wszystko?
Czy podejmujesz decyzje za innych, nawet jeśli mogliby zrobić to sami?
Czy Twoje spotkania są bardziej kontrolą niż dialogiem?
Czy piszesz lub odpisujesz na maile, które mógłby wysłać ktoś inny?
Czy często masz wrażenie, że jesteś „jedyną osobą ogarniającą wszystko”?
Czy po delegowaniu i tak wracasz do zadania „dla bezpieczeństwa”?
Z im więcej odpowiedziami się zgadzasz i takie zachowania przejawiasz, tym większe ryzyko, że mikrozarządzanie stało się Twoim nieświadomym nawykiem.
Jest ratunek
Z mikrozarządzania można wyjść. To proces – wymagający odwagi, pracy nad sobą i świadomości kompetencji w zespole.
W kolejnym artykule przyjrzymy się temu, kiedy mikrozarządzanie bywa uzasadnione. Bo czasem – choć rzadko – naprawdę nie ma innego wyjścia.